Różowe okulary świętego Walentego. Antropolog UŁ o Święcie Zakochanych

Bronisław Malinowski – światowej sławy antropolog społeczny, na stronach dzieła „Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji” umieścił zdanie: „(...) w bogactwie i zróżnicowaniu miłości leży jej filozoficzna zagadka, urok dla poety i problem dla uczonego”. Coraz liczniejsze prace z obszaru nauk społeczno-humanistycznych poświęcone temu fenomenowi, choć wartościowe, zdają się potwierdzać aktualność opinii wygłoszonej przed stu laty przez naszego rodaka – pisze w przeddzień Walentynek dr Damian Kasprzyk, antropolog kulturowy z Uniwersytetu Łódzkiego.

Z reguły analizuje się w tych pracach praktyki miłosne świadczące o różnorodności kultur lub też wskazuje na inspiracyjną rolę miłości poprzez pryzmat dzieł sztuki i innych tekstów kultury jej poświęconych. To zadania wymagające od badaczy znajomości systemów moralnych, norm obyczajowych, symboli i stereotypów płci obecnych w danym społeczeństwie lub epoce. Trudno jest natomiast uchwycić miłość całościowo. Zazwyczaj bada się jakiś jej „wycinek”.

Miłość niejedno ma imię. I formę

Kochać można przeróżne byty, w rozmaity sposób eksponując tak nazwane uczucie, ale bogactwo i zróżnicowanie form miłości, to tylko jeden z aspektów zjawiska. Nawet jeśli zdefiniujemy miłość – dość standardowo – jako stany i czynności kierowane ku drugiemu człowiekowi dyktowane psychoerotycznymi motywacjami, to jej czytelność rozmywa się w kontekście uczuć towarzyszących. Okazuje się bowiem, że miłość to niezwykle skuteczna pożywka dla innych doznań, tych z natury pozytywnych i przyjemnych – fascynacji, zadowolenia, szczęścia, ale także tych negatywnych – zazdrości i niespełniania, które prowadzić mogą do autoagresji lub nawet zbrodni. Wszystkie one wyrastają jakby z pnia miłości, są jej pochodnymi. Chodzi z jednej strony o to, że emocjonalne uniesienia towarzyszące miłości przerywają nieraz delikatne granice czyjegoś komfortu.

Miłość może stać się dla jej adresata zaborcza i opresyjna, dlatego psychologowie zalecają zakochanym szczerość, dialog oraz wzajemne informowanie o swoich potrzebach i odczuciach. Z drugiej strony niespełnienie wpisane jest w miłosne perypetie. Z przymrużeniem oka pisał o tym Tadeusz Boy-Żeleński: „Z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz”, choć zakochanym bez wzajemności wcale nie jest do śmiechu.

14 lutego – dzień uczucia idealnego

Walentynki to dzień pozwalający spojrzeć na miłość „przez różowe okulary”. Obraz miłości ukształtowany na potrzeby tego dnia, to zakochana para siedząca przy kawiarnianym stoliku lub trzymająca się za ręce podczas spaceru w parku. To kwiaty i inne upominki, wspólne wyjście do kina lub restauracji. Czułe słówka i sms-y zawierające zapewnienia o stałości uczuć (lub ich nasileniu). 

Perspektywa antropologiczna skłania ku interpretacji Walentynek jako święta polegającego – jak każde inne – na kompensacji pragnień i zaaranżowaniu stanu idealnego. Święto jest po to, aby uporządkować codzienny chaos, przywrócić ład, przypomnieć jak być powinno i co stanowi istotną wartość w określonym obszarze człowieczego jestestwa. 14 lutego świątecznej „idealizacji” ulega sfera relacji międzyludzkich o charakterze miłosnym. Koncentrujemy się na jasnych stronach zjawiska, budujemy jego pożądany wzorzec. 

Walentynki mogą się wydawać świętem niemającym głębokich tradycji i obrosłym określonymi praktykami stosunkowo niedawno, jednak w istocie odwołują się do mechanizmu obyczajowo-aksjologicznego silnie osadzonego w kulturze.

dr Damian KasprzykDr Damian Kasprzyk, autor artykułu.

Materiał: dr Damian Kasprzyk, Pracownia Etnografii i Badań nad Folklorem, Wydział Filozoficzno-Historyczny UŁ
Redakcja: Biuro Prasowe UŁ