Czas oswajania liminalności

Karolina Jabłońska

 

Dominika Łarionow przekonała mnie, że stan graniczny kryje w sobie ogromny potencjał. Jednocześnie skierowała uwagę na możliwości innego prowadzenia badań nad sztuką współczesną.

Dominika Łarionow w książce Limen znaczy próg. Wyspiański, Kantor, Szajna opisuje pojęcie liminalności. Od początku łączy je ze sztuką, jednak nie zapomina osadzić w folklorystycznej teorii obrzędów przejścia Arnolda von Gennepa z 1909 r., do której wielokrotnie powraca. Pokazuje, że momenty graniczne, choć niełatwe, są od wieków wpisane w dzieje ludzkości. Są one dostrzegane i akceptowane w obrzędach ludowych poprzez rytuały przejścia, zostają przenoszone z etnografii na inne dziedziny życia, tak jak: kultura czy polityka. Wiąże się to z koniecznością redefinicji liminalności. Łarionow podkreśla znaczenie tej publikacji z uwagi na doniosłość wspomnianego pojęcia jako jednego z najlepiej charakteryzujących współczesność. Słusznie zauważa, że ową współczesność często charakteryzuje „(…) doświadczenie przekraczania granic, pokonywania progów, eksplorowania sfer kultury pozornie marginalnych”, a zatem właśnie liminalność. 


Pojęcie liminalności Łarionow umieszcza „między antropologią genetivu a performatyką”, zwracając uwagę na teorię performansu, która wydaje się otwierać nowe możliwości w badaniach nad sztuką współczesną. Akceptacja ery performansu, opartej na związkach i relacjach, uwalnia od rygorów dyscyplinarnych i pozwala na interdyscyplinarność. Autorka omawianej pozycji dostrzega potencjał takiego podejścia, choć, jak słusznie zauważa, jest ono niewystarczająco wykorzystywane przez uczonych. 


Łarionow wielokrotnie powołuje się na performatywną koncepcję artysty sformułowaną przez Grzegorza Sztabińskiego i przekonująco udowadnia, że można ją zastosować w odniesieniu do każdego z trzech wymienionych w tytule autorów. Przypomnijmy, że wskazana koncepcja opiera się na założeniu, że twórca staje się artystą. Jest to proces, rozgrywający się w czasie, w miarę powstawania sztuki, który może zajść, ale wcale nie musi. Jego nieodzownym elementem jest uzyskanie akceptacji społecznej. W performatywnej koncepcji artysty dopuszcza się ujęcie, w którym artysta podejmuje grę z czynnikami performatywnymi i manipuluje nimi w zależności od czasów, w jakich żyje, ale też możliwości technicznych, norm etycznych i granic społecznych.

Być może kierując się tą częścią teorii Sztabińskiego, Łarionow niezwykle istotnym elementem swojego wywodu czyni wątki biograficzne, które łączy z konkretnymi dziełami.
Proponuje przyjrzenie się progom w kulturze, konkretnie w sztuce trzech artystów polskich: Stanisława Wyspiańskiego, Tadeusza Kantora i Józefa Szajny, widząc w ich twórczości strategię artystyczną opartą na liminalności. Wszyscy oni żyli w różnych czasach i mieli inne doświadczenia, przy czym byli zafascynowani teatrem, podejmowali zagadnienia związane z figurą śmierci i w twórczości każdego z nich widać zdolność „perforowania stanu liminalnego”.


Wyspiański walczył z chorobą, która wyniszczała jego ciało przez dziesięć lat, aż do momentu, gdy zmarł w wieku 38 lat. Świadomość bezsilności wobec zbliżania się do nieuchronnego końca i oswajanie śmierci jest widoczne w kilku jego dziełach: projekcie witraża króla Kazimierza Wielkiego, Requiem oraz Weselu. Łarionow szczególnie dużo miejsca poświęca figurze Chochoła, sytuując go pomiędzy życiem a śmiercią oraz symbolizmem Młodej Polski a awangardą XX w. Omawiając różne realizacje Wesela,  pokazuje jak trudna jest to figura i jak różnie interpretowana. Znajdujemy tu również ciekawe refleksje na temat fotografii mortualnej i zmiany percepcji śmierci w XIX w. związanej z obecnością fotografii. Łarionow odnosi się tu nie tylko do refleksji Susan Sontag, które zestawia z fotografią pośmiertną Wyspiańskiego, ale również do pośmiertnej historii Adama Mickiewicza. 


Kantor został przez Łarionow umieszczony na granicy dwóch światów: iluzyjnego i realnego, gdzie znalazł poczucie wolności, z zastrzeżeniem, że to właśnie obszar sztuki dawał artyście autonomię. Ułatwieniem utrzymania stanu balansowania na granicy było wprowadzenie do sztuki przedmiotów z życia oraz wykorzystanie ambalażu. Autorka książki sytuuje Kantora w interesującym punkcie: z jednej strony kierującego spojrzenie widza na sztukę, z drugiej – pozwalającego mu popatrzeć na siebie. Przy czym przez cały czas Kantor kontroluje sytuację, manipulując faktami i prowadząc grę ze znaczeniami.

Łarionow w ciekawy sposób prowadzi wywód nie tylko w odniesieniu do działań teatralnych Kantora, ale również, co warte podkreślenia, dokonuje analizy jego obrazów powstałych w latach 80., uwzględniając prace Cholernie spadam oraz Mam wam coś do powiedzenia. W odniesieniu do Kantora, Łarionow uwzględnia wątki biograficzne i udowadnia, że twórczość tego artysty wpisuje się w performatywną koncepcję artysty.


W części poświęconej Szajnie, wątek biograficzny jest najsilniejszy, ponieważ figura śmierci związana jest z osobistymi wojennymi doświadczeniami artysty – pobytem w obozie zagłady. Łarionow przedstawia drogę, jaką pokonał artysta od pojawienia się wątków ludobójstwa w latach 60., przez fazę ich poetyzacji w latach 70., szukania odpowiedniego języka i środków wypowiedzi dla wyrażenia konkretnych treści, aż po uniwersalizację wypowiedzi na temat świata zawieszonego między życiem a śmiercią. Ten proces przebiegał również w obrębie ponadindywidualnego spojrzenia: od doświadczenia pokolenia do granicznego doświadczenia ludzkości. Postawieni przed bolesnymi doświadczeniami konkretnego człowieka, dostrzegamy siłę sztuki, która dysponuje formami, wyrażającymi niewypowiadalne przy pomocy słów treści. Poznajemy przy tym twórczość, która nie jest tak dobrze znana, jak pozostałych artystów. 


Dominika Łarionow przekonała mnie, że stan graniczny kryje w sobie ogromny potencjał. Jednocześnie skierowała uwagę na możliwości innego prowadzenia badań nad sztuką współczesną. Po lekturze książki zastanawiam się, czy liminalność charakteryzująca czasy, w których żyjemy nie powinna zostać przez nas jak najszybciej zaakceptowana i oswojona, byśmy lepiej mogli ją wykorzystać? Być może dostosowanie do tego jak jest, otwarcie się na zmianę w sposobie myślenie i redefinicja obowiązujących pojęć są konieczne i powinny pojawić się w miejsce walki ze zmianami. Brzmi obiecująco?

Więcej tekstów Karoliny Jabłońskiej przeczytasz tutaj.